He, he, trumienko, gdzieś jest cmentarzyk,
Gdzie przykucniemy z wielką ochotą,
Żeby przykryci spierzchłą kapotą
Bardzo intymnie sobie pogwarzyć
[Stanisław Grochowiak, Menuet]
„Rozbieranie ze snu” to wystawa, która działa jak scenografia, ale też performance rozpisany na gesty i przedmioty. Akcja dzieje się na polskiej wsi — w miejscu, które nigdy nie było „wsią wesołą, wsią spokojną”, jak lubią o niej myśleć ludzie z miasta, a raczej bulgoczącą i naszpikowaną sprzecznościami społeczną tkanką, podskórnym polem napięć i konfliktów. To ojcowizna w soczewce. Władysław Hasior i Daniel Rycharski egzorcyzmują zbiorowe lęki i traumy, wyciągają trupy z szafy — a jeden z nich nawet sam z niej wychodzi — mierzą się z ludowością na sprzedaż i chrześcijańskim sacrum, bawią się narodową ikonografią. Grają też z ich zapomnianymi i wykluczanymi aktorami i aktorkami: upiorami i duchami, zbrodniarzami i bohaterami, osobami LGBT i odmieńcami, narodowymi wieszczami i artystami outsiderami, Żydami i uchodźcami, panami i chłopami. Wszystkie te widma wracają. Upominają się nie tylko o swoje prawa, ale — może nawet bardziej — o inną wizję przeszłości, a w konsekwencji — inną teraźniejszość.
W trakcie galicyjskiej rabacji, gdy ciała panów puchły w rowach, mieszkańcy i mieszkanki wsi organizowali pańszczyźnie pogrzeby. Do drewnianej trumienki wkładano dworskie księgi rozliczeniowe i chowano je na cmentarzu z całym ceremoniałem. Zasłaniano okna i palono świece. To, czego nie widać, mniej boli. Wtedy śmierć, jak chłopi, chodziła z kosą — narzędziem zbrodni i symbolem wyzysku. Na żniwa i zapusty.
Hasior lubił porównywać swoją praktykę do pracy grabarza. Jego rzeźby, wyrwane z ziemi, inspirowane człekokształtnymi grobami, były ekshumowanymi trupami — ciałami, które nie są ani żywe, ani martwe, które płoną, zrastają się na powrót z ziemią i drażnią surową ekspresją. Rycharski konstruuje dla nich — i innych trupów — trumnę: „Umarłą klasę”.
Chowa w niej kulturę chłopską, której, jak pisał Andrzej Mencwel, już nie ma, która zniknęła razem z małymi gospodarstwami i która istnieje dziś tylko jako skansen z malowniczymi dekoracjami. W tym sensie ta trumna to też szafa, w której wiszą zarówno historyczne, jak i wyimaginowane w chłopomańskim transie kostiumy wsi i z której, jak zmora, ku przerażeniu konserwatywnej społeczności, wychodzi LGBT. To miejsce transgresji, w którym wszystko przeżywamy raz jeszcze, w którym znów dogania nas wstyd.
Materia niszczy się, rozkłada, umiera, ale też znaczy. Innymi słowy — materiały, których użyto do wykonania prac, też mają swoje historie. Jak chleb wypieczony z mąki ze Smarżowej, z pola, na którym stał kiedyś dom Jakuba Szeli; porzucone w górach ubrania uchodźców; albo grzebień, który w ogrodzie zgubiła Żydówka i który stał się częścią jego pierwszego asamblażu. Resztki rolniczych maszyn z upadłych gospodarstw, które straszą swoją ekspresyjną i drapieżną formą, albo plastikowe żołnierzyki, którymi jeszcze przed chwilą dzieci bawiły się w „wojnę”.
Trigger warning: ta wieś jest dziwna. O ile duchy wkraczają na scenę dzięki trumnie, o tyle publiczność wchodzi do wnętrza fantazmatu, przechodząc przez bramę upamiętniającą kolejną rocznicę pańszczyzny. Rozbieramy
tu nie tylko siebie, ale też właśnie mit. Na gejowskim weselu bawi się Jakub Szela i zakrwawionymi rękami brudzi ubrania gości, z kranów leje się błękitna krew, z quasi gotyckich witraży spoglądają na nas zarzynani szlachcice, chleb jęczy, w świńskich korytach złocą się monety, a na sztandarze szczerzy się święty Łotr. Przyglądamy się też wreszcie im. Przed nami: gej i katolik, który odmawia różaniec, obracając w palcach małe tabletki xanaxu, i nieśmiały harcerz — nieślubny syn wiejskiej praczki — który ze znalezionych w lesie patyków i korzeni konstruuje małego pieska na łańcuchu.
Hasior i Rycharski to artyści, których twórczość jest nierozerwalnie związana z ich biografią. O Rycharskim — artyście z Kurówka walczącym z wiejskimi uprzedzeniami — powstał film “Wszystkie nasze strachy”, a o Hasiorze — ubogim chłopcu z Krasno Potockiego, który dzięki zmianie systemu doświadcza społecznego awansu — napisano propagandową książkę. Obie historie łączy rewolucja.
O ile Hasior jest bohaterem społecznych zmian, które — jak pisze Andrzej Leder — z całym społeczeństwem przeżywa jak we śnie, oraz kronikarzem modernizującej się wsi, o tyle Rycharski — wizjonerem, który odkopuje trupy i na zgliszczach chłopskiej kultury próbuje wzniecić własną rewolucję. Odziera nas z trywialnego romantyzmu, martwych tradycji i narodowych świętości. Trochę jak Wyspiański podkłada ogień pod kościół, zamek i mogiłę. Budzi nas z transowego snu.
Tytuł wystawy przywołuje wiersz Stanisława Grochowiaka — “Rozbieranie do snu”, którego akcja rozgrywa się we wnętrzu trumny, ale też prace Hasiora o tym samym tytule. „Rozbieranie” kojarzy się z czymś erotycznym, ale też jednocześnie pozwala się czytać jako dekonstrukcja, podczas gdy „sen” to stan spoczynku, w którym podmiot ciągle doświadcza, ale już poza swoją świadomością. Nawiedzają go zarówno martwi, jak i żywi, wyparte traumy i ukryte pragnienia. Dialog, który Rycharski prowadzi z Hasiorem i jego wyobraźnią, ale też zmitologizowaną biografią, staje się sposobem na rozliczenie grzechów, przyjrzenie się resentymentom i historii pisanej przez panów. To krytyczna lektura, gdzie równie ważne jak to, co Hasior mówi, jest to, co przemilcza. Może dlatego, że zwyczajnie się wstydzi? Rycharski w jednej z prac cytuje Tischnera: „Musisz być sobą, bo jeśli będziesz kimś innym, to akurat zbawią tego innego, a nie ciebie”.
Daniel Rycharski (ur. 1986) – artysta posługujący się głównie medium instalacji rzeźbiarskiej. Łączy tematykę religijności, prowincji i tożsamości osób LGBTQ+, poszukując między nimi punktów styku i napięć. W swoje działania angażuje wiejskie społeczności i środowiska aktywistyczne. W 2016 r. otrzymał Paszport „Polityki”. W 2021 r. jego życie stało się kanwą filmu Łukasza Rondudy i Łukasza Gutta “Wszystkie nasze strachy”, który na 46. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni zdobył, m.in. Złote Lwy dla najlepszego filmu. Twórca scenografii do spektaklu „Spartakus” w reżyserii Jakuba Skrzywanka w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. Daniel Rycharski mieszka w Kurówku, wykłada na Akademii Sztuki w Szczecinie. Reprezentuje go Gunia Nowik Gallery.
Władysław Hasior (1928–1999) – rzeźbiarz, malarz, scenograf, jeden z najważniejszych i najbardziej oryginalnych artystów powojennej Polski. Tworzył ekspresyjne asamblaże i kompozycje przestrzenne z wykorzystaniem gotowych przedmiotów, łącząc sacrum z profanum, patos z ironią. Inspirował się sztuką ludową, religijnością, mitologią i symboliką narodową, często komentując historię i współczesność w sposób krytyczny i prowokacyjny. Przez lata związany był z Zakopanem, gdzie prowadził autorską galerię przy tamtejszym Muzeum Tatrzańskim. Jego prace, dziś znajdujące się w najważniejszych kolekcjach sztuki, pokazywano na wielu wystawach w kraju i za granicą, m.in. na Biennale Sztuki w São Paulo i Wenecji.